Rywalizująca w Pucharze Świata Superstock w motocyklowych wyścigach długodystansowych załoga 777 polskiego Wójcik Racing Teamu ukończyła 24-godzinny wyścig Bol d’Or na szóstym miejscu w swojej klasie.
Trzeci i ostatni wyścig 24-godzinny Pucharu Świata odbył się na słynącym z blisko dwukilometrowej prostej torze Paul Ricard na francuskim Lazurowym Wybrzeżu. Zespół 777, w międzynarodowym składzie Kamil Krzemień, Danny Webb i Kevin Manfredi, imponował już podczas kwalifikacji, sięgając po trzecie miejsce i dodatkowe punkty do klasyfikacji generalnej.
Gwiazdą czasówki był także debiutujący w padoku MŚ FIM EWC, zaledwie 18-letni Jurand Kuśmierczyk, który był najszybszym zawodnikiem rezerwowym w stawce.
Wspierany przez PKN ORLEN, korzystający z Yamahy R1 zespół 777 rozpoczął wyścig Bol d’Or od odważnej decyzji. Tuż przed startem, na przesychający tor ekipa postanowiła założyć opony typu slick, choć większość stawki startowała na tzw. „deszczówkach”. Rozpoczynający zmagania Webb wystrzelił dzięki temu na rewelacyjne, drugie miejsce w klasie.
Po pierwszym pit stopie Krzemień utknął na wyjeździe z alei serwisowej gdy na tor, po wypadku w ostatnim zakręcie, wyjechał samochód bezpieczeństwa. Podopieczni Grzegorza Wójcika spadli w ten sposób na dziesiątą lokatę, ale przez kolejne 23 godziny konsekwentnie odrabiali straty, przebijając się na szóste miejsce na mecie. Dzięki temu załoga 777 awansowała na piątą pozycję w klasyfikacji Pucharu Świata.
Wyścig Bol d’Or był także czwartą i ostatnią rundą mistrzostw świata FIM EWC. Rywalizująca w nich załoga 77 w składzie Sheridan Morais, Mathieu Gines i Isaac Vinales niestety odpadła z walki niedługo po starcie z powodu problemów z układem olejowym. Zespół 77, który rok temu stanął podczas Bol d’Or na drugim stopniu podium, zakończył sezon 2023 na 19. miejscu w klasyfikacji generalnej.
„To był dla nas trudny, ale bardzo udany sezon, zakończony na piątym miejscu w stawce ponad 30 bardzo szybkich i konkurencyjnych zespołów – mówi manager ekipy, Sławomir Kubzdyl. – Mimo tego sukcesu i faktu, że kończyliśmy wszystkie wyścigi, czujemy pewien niedosyt, bo tytuł był na wyciągnięcie ręki. Zabrakło niewiele, ale takie są wyścigi długodystansowe. Paradoksalnie ten niedosyt bardzo nas cieszy. Nasi zawodnicy liczyli bowiem, tak jak i my, na dużo więcej, a to pokazuje ich mistrzowską mentalność. Mentalność, którą spróbujemy zamienić na trofea w sezonie 2024. Jednocześnie we Francji ogromne wrażenie na całym padoku zrobił Jurand Kuśmierczyk, który mimo młodego wieku był jedną z rewelacji tego weekendu. Jesteśmy przekonani, że wspólnymi siłami, razem z naszymi zawodnikami, mechanikami i partnerami, w przyszłym roku wrócimy do walki ze zwycięskim pakietem”.